Wywiad z Amenem - "New Zealand Herald"

Władca Ciemności

The New Zealand Herald, 20 marca 2008, "A quick word with Lordi"

Scott Kara: Wielu ludzi uważa, że powstaliście, by opętywać umysły i głosić słowo Szatana. To musi być irytujące, że ludzie traktują was tak poważnie.

Mr. Amen: Ach, tak. Wszystko dla przedstawienia. Nie mam wręcz słów, żeby to opisać. Rozumiem, ludzie mogą tak pomyśleć ze względu na nasz wygląd, ale przecież to wszystko na pokaz i stykamy się z tym od zawsze. A to tylko rock’n’roll.

Czyli jesteście traktowani stereotypowo?

Tak, jak każdy. Alice Cooper, KISS, Marylin Manson – z nimi też tak było. Latem spotkałem Mansona i był naprawdę fajnym gościem. Rozmawialiśmy o dziewczynach, a nie o Szatanie. Normalne rzeczy.

Co dało wam zwycięstwo na Eurowizji?

Są tego dobre i złe strony. Obecnie chcemy się od tego odciąć, a może już nam się to udało. W każdym razie chcemy nagrać dobry album i może dzięki temu ludzie zapomną o tym, że wygraliśmy w Eurowizji. Musimy udowodnić, że nie jesteśmy zespołem z Eurowizji, tylko że pod maskami jesteśmy prawdziwym rock’n’rollowym zespołem.

Myślisz, że wasza muzyka miała by taki sam wpływ bez kostiumów i waszego image’u?

Będąc szczerym, oczywiście rozumiem siłę maski, ponieważ na świecie jest tyle zespołów, że trzeba się jakoś wybić. Dlatego je nosimy. Chcemy być odmienni. I to zabrzmi banalnie, ale jeśli twoje piosenki nie są aż tak dobre, to ludzie nie chodzą na twoje koncerty i nie kupują twoich płyt. Więc bez muzyki niczego byśmy nie mieli, jednak myślę, że po połowie zawdzięczamy sukces wizerunkowi i muzyce.

Jak to jest być supergwiazdą w Finlandii?

Póki ta gazeta nie wychodzi w Finlandii, mogę spokojnie powiedzieć, że… jest do dupy. Ludzie w Finlandii są bardzo, ale to bardzo zawistni. Jeśli coś dobrego dzieje się dla tego kraju, to wszyscy są razem. „Wygraliśmy Eurowizję, jesteśmy najlepsi.” Ale w ciągu jednego roku wszystko obraca się przeciwko tobie i teraz nazywają nas „eurowizyjnymi *@!#”. To niewyobrażalne. Jednego dnia jesteś bohaterem narodowym, a następnego poranka mają cię za sukinsyna. Szalone.

Cofnijmy się. Dlaczego chciałeś być członkiem takiego zespołu jak Lordi?

Dlaczego chciałem być w Lordi? Nie wiem (śmiech). Codziennie gdy się budzę, zadaję sobie to pytanie. Wiesz, wszyscy lubimy KISS. Przez KISS się poznaliśmy, ponieważ grali oni akurat w Szwecji w ’96 czy coś koło tego, a my organizowaliśmy wyjazd KISS Army Finland na ten koncert. Tam poznałem Mr. Lordi’ego i Kitę, więc można powiedzieć, że bez KISS nie byłoby Lordi. Ja i Mr. Lordi jesteśmy też fanami horrorów, więc gdy wpadł on na ten szalony pomysł, ja powiedziałem, że też chce nosić maskę. Zawsze lubiłem zespoły, które wyglądały nienormalnie, chociaż oczywiście uwielbiam też AC/DC. Ale to świetne, każdy dzień w Lordi to jak dzień w Disneylandzie.

A jaka jest historia pana Amena i jego kostiumu?

Amen jest właściwie ze starożytnego Egiptu. Zastanawiając się, kim mógłby być szalony gitarzysta, postanowiliśmy, że będzie to mumia, bo mumie są takie cholernie fajne.

Jesteś najbardziej wysportowany w zespole?

Tak, bo nie mam platform. Ale jestem trochę zazdrosny, że reszta składu ma koturny, a ja mam tylko tenisówki.

Jak zapatrujesz się na wizytę w Nowej Zelandii?

To spełniający się sen, być na scenie z KISS i Alice’em Cooperem. Nie mogę się doczekać, poza tym w Finlandii jest ciemno i zimno, więc dobrze być w końcu gdzieś, gdzie pojawia się Słońce.